Napiszę to, co leży głęboko w moim sercu i tworzy przestrzeń moich wewnętrznych pytań, rozważań, samoodkrywania, samotworzenia. Z jednej strony jest to proces trudny, lecz jest też w tym pewna magiczna strona wewnętrznej, duchowej radości i uniesienia... Posłuchaj więc tej opowieści, być może jest ona również o Tobie. Indi Przyspieszenie, jakie się we mnie wydarza staje się coraz większą zaporą. Tarczą, która zaczyna mnie oddzielać od tych stref życia, obszarów tego świata i energo-wibracji ludzi, które emitują inną częstotliwość niż moja własna. Coś tak bardzo zmieniło się we mnie, że ORGANICZNIE odpadamy od siebie. Kiedy byłam jeszcze "ukrytym" Nauczycielem (czytaj: Korektorem Świadomości), czyli jako młoda istota ludzka i wspierałam przyjaciół, sąsiadów, bliskich i dalszych, tak prywatnie, bez oficjalnych etykiet - już wtedy byłam gdzie indziej swoją uwagą wewnętrzną, celami życiowymi, umiłowaniem głębi. Zawsze byłam zanurzona w magii - na moich oczach działy się cuda Piękna i Miłości, w moich rękach zakwitały kwiaty i lała się z nich święta Woda. Wewnętrznie czułam się cały czas Dzieckiem Boga, młodym, kochającym ten świat, zachwyconym najmniejszym listkiem i mróweczką... A świat ludzki dookoła pędził. Galopował do przepaści. Ludzkie (i NIEludzkie) umysły tworzyły paranoje problemów i zła. Serca były pełne cienia i zamknięte na współodczuwanie, zajęte przetwarzaniem swoich urojonych utrapień. Te małe iskierki Światła, które pojawiały się wokół mnie, to były tylko pojedyncze, przypadkowo spotkane magiczne Istoty, stare Drzewa, zwierzęta-przyjaciele. Więc przygasiłam swoje Światło, aby stanąć bliżej większości ludzi. Takimi, jakimi są. Trwało to tak długo (za długo...), że w końcu moja Dusza postanowiła wyrwać mnie z tej iluzji o sobie samej i zabrać do duchowego Domu. Przyszło cierpienie. I Koniec. Koniec nierozwojowych relacji, fałszywych przyjaźni, pasożytniczych układów. Koniec pracy, która drenuje moją energię życiową, nie karmiąc w zamian Ducha. Koniec pustych rozrywek i bezwartościowych idei, oderwanych od Źródła. Koniec mojego własnego oddzielenia od Świadomości Źródła. Zaczęłam wracać do siebie, cierpiąc za każdym razem, kiedy zbaczałam w niewłaściwą stronę. To co puste dla mojej Duszy - rozpadało się w moich rękach. Zatrute relacje z ludźmi o zatrutych sercach - kończyły się coraz szybciej.
Potem przyszedł czas na brutalne uderzenia. Rozpadałam się wielokrotnie - moje ego było wyrywane z korzeniami, umysł nie był w stanie przetworzyć napływających Kodów Światła Świadomości i rozpadał się również, moja Dusza odlatywała w świat ducha coraz częściej... Praca i życie w materii stały się ogromnym ciężarem. Uwolniła mnie śmierć. Ona zdjęła największe ciężary duchowe ze mnie, zmieniając moje wibracje tak bardzo, że ponownie umierałam będąc w pobliżu istot niskowibracyjnych. Kiedy już się pozbierałam (trwało to pół roku), przyszły kolejne etapy ewolucji. Ostatnie moje lata to jeden wielki pędzący pociąg doświadczeń, które potęgą swojego cierpienia i szaleństwa, głębi i magii, przemienił mnie tak bardzo, że zaczęłam w końcu CZUĆ SIEBIE. Zaczęłam sięgać do Duszy, do jej zasobów i Mocy.
Aż przyszedł marzec 2020 i znowu wszystko uległo zmianie.
Nagle okazało się, że WIEM. Wiem tak bardzo i coraz bardziej, Widzę, Słyszę, Czuję tak wiele, że nie wiedziałam nawet, że tak można. Dar uruchamiał się za Darem, czasami po kilka naraz.
Wiele tych doświadczeń ukrywałam głęboko w sobie, bo znowu zobaczyłam, jak bardzo odstaję od reszty świata i innych ludzi, a przecież dla nich tu przyszłam...
Próbowałam znowu przygasić swoje Światło, trzymać się choć trochę w pobliżu zbiorowej świadomości, ludzi, wydarzeń... Iść tylko kilka kroków przed innymi, aby oświetlać najbliższą przestrzeń i przyszłość.
Lecz teraz, po grudniu 2021, wszystko zmieniło się znowu...
Nie mogę już dłużej dławić siebie.
NIE CHCĘ! Moja Dusza wręcz wyrywa się z tej pułapki, wyciąga ręce szeroko na boki i pragnie latać, wznosić się coraz wyżej i wyżej, do Domu, do Światła!
Radować się i doświadczać niewinnych istot przy sobie.
Pragnie Braterstwa, takiego prawdziwego, duchowego, jedności Serc, Spokoju...
I ponownie zmieniły się moje wibracje, teraz są jakby kulą/polem wokół mnie, od którego odbijają się energie o innych, niższych częstotliwościach.
To Pole jest tak silne, że niektóre osoby reagują wręcz ORGANICZNIE, przechodząc silne procesy oczyszczania ciała, umysłu i Ducha. Ale też pojawia się wokół mnie coraz więcej Istot wyżej wibrujących, coraz bardziej czystych energii i Dusz, a Ci, którzy mocno trwali w Świetle wcześniej - teraz wręcz zaczynają w moim Widzeniu ŚWIECIĆ!
I dzięki temu, w końcu nie muszę tak bardzo przygaszać swojego Światła! Po raz pierwszy chcę już być pełna, ukierunkowana na wyzwolenie, coraz jaśniejsza i mocniejsza - bez poczucia winy, że inni tak nie potrafią... Bo już wielu potrafi!
Obecnie dziękuję za te chwile, kiedy rozpada się kolejna iluzja - teraz już przyjmuję to jako Dar, jako wsparcie mojej ewolucji, jako wyzwolenie. Dojrzałam już na tyle, żeby przyjąć w pokorze wiele wydarzeń i nie złamać się, nie zranić emocjami własnego Serca i dalej robić swoje i wracać do siebie.
Czego życzę i Tobie Bracie...
Siostro...
Indi
...przecudnie...🕯️💙 - jednocześnie dla mnie bardzo, bardzo moje, bo odejście Mamy 5 miesięcy temu, której opis odczuwania właśnie przeczytałem, która tak bardzo "organicznie odpadała" od tego świata razem ze mną, jeszcze pogłębił moją świadomość tej "Tarczy", co i ja mocno z Nią czułem przez lata w zderzeniu z "Ego Istotami i Światem" ❗️❗️